Jesteś potrzebny innym. Kliknij na "Dołącz do grona modlących" i poznaj zasady Modlitwy Wstawienniczej. Przemyśl, zapragnij i odpowiedzialnie podejmij posługę modlitewną. Zapraszamy.

__________________________________________

__________________________________________

6.11.2016

„wszyscy bowiem dla Niego żyją” (Łk 20, 38)

 
  Dzisiejsza perykopa ewangeliczna wprowadza nas w sposób szczególny w tajemnicę prawdziwego życia, którego źródłem i celem istnienia jest sam Bóg. To życie – paschalny dar Trójcy Przenajświętszej – jest przejściem ze śmierci grzechu do życia w świętości, za przewodem Zmartwychwstałego Zbawiciela, ponieważ życie wieczne jest możliwe wyłącznie w zjednoczeniu z Jezusem, o którym pisze św. Paweł: „On jest Początkiem, Pierworodnym spośród umarłych, aby sam zyskał pierwszeństwo we wszystkim. Zechciał bowiem [Bóg], aby w Nim zamieszkała cała Pełnia, i aby przez Niego znów pojednać wszystko z sobą: przez Niego - i to, co na ziemi, i to, co w niebiosach, wprowadziwszy pokój przez krew Jego krzyża” (1 Kol 18, 20). Trzecia Osoba Trójcy Przenajświętszej, którego mądrość objawiła się, w dzisiejszej perykopie, w słowach Mistrza z Nazaretu, jest Tym, który daje nam, gdy otwieramy nasze serca na Dobrą Nowinę, dostęp do uczestnictwa w krzyżu Jezusa, a przez to w chwale Jego Zmartwychwstania:  „Jeżeli mieszka w was Duch Tego, który Jezusa wskrzesił z martwych, to Ten, co wskrzesił Chrystusa Jezusa z martwych, przywróci do życia wasze śmiertelne ciała mocą mieszkającego w was swego Ducha” (Rz 8, 11).


  Dyskusja Jezusa z saduceuszami, której bezpośrednim tematem jest zmartwychwstanie, wpisuje się w szerszy kontekst serii ataków faryzeuszów, uczonych w Piśmie i saduceuszów na Chrystusa, głoszącego Jerozolimie Dobrą Nowinę. Zbawiciel, po spotkaniu z Zacheuszem, zwierzchnikiem celników, udał się do Jerozolimy. Św. Łukasz, opisując coraz ostrzejszy konflikt między Jezusem i autorytetami religijnymi, przygotowuje nas na wydarzenia, które będą miały miejsce w świętym mieście, w trakcie Triduum Paschalnego. „Gdy słuchali tych rzeczy, dodał jeszcze przypowieść, dlatego że był blisko Jerozolimy, a oni myśleli, że królestwo Boże zaraz się zjawi” (Łk 19, 11). Po tym wstępie Ewangelista przytacza dość drastyczną przypowieść o minach, w której „Pewien człowiek szlachetnego rodu udał się w kraj daleki, aby uzyskać dla siebie godność królewską i wrócić” (Łk 19, 12). W tej chwili istotny jest dla nas wątek współobywateli, którzy „nienawidzili go i wysłali za nim poselstwo z oświadczeniem: "Nie chcemy, żeby ten królował nad nami"” (Łk 19, 14). Los tych niewdzięczników będzie nie do pozazdroszczenia: „Tych zaś przeciwników moich, którzy nie chcieli, żebym panował nad nimi, przyprowadźcie tu i pościnajcie w moich oczach"»” (Łk 19, 27). Jezus wyraźnie nawiązuje do wrogości, z jaką ówczesne autorytety religijne odnosiły się do Jego działalności publicznej. Ta głęboka, nieuleczalna nienawiść przywódców ludu do Nauczyciela z Nazaretu, która doprowadzi ich do zguby, jest jednym z wątków, z których Ewangelista tka opowieść o wydarzeniach, które doprowadziły do śmierci krzyżowej Jezusa poza murami Jerozolimy.

  Motywację wrogów Pana tłumaczy krótki dialog faryzeuszów z Jezusem wjeżdżającym na osiołku do Jerozolimy:  „Zbliżał się już do zboczy Góry Oliwnej, kiedy całe mnóstwo uczniów poczęło wielbić radośnie Boga za wszystkie cuda, które widzieli. I wołali głośno: «Błogosławiony Król, który przychodzi w imię Pańskie. Pokój w niebie i chwała na wysokościach». Lecz niektórzy faryzeusze spośród tłumu rzekli do Niego: «Nauczycielu, zabroń tego swoim uczniom!» Odrzekł: «Powiadam wam: Jeśli ci umilkną, kamienie wołać będą»” (Łk 19, 37-39). Faryzeusze, mimo, że śledzili Jezusa, czy nawet gościli Go w swoich domach, przez co doskonale znali Jego Naukę i byli świadkami wielu cudów, jakich dokonał, nie uwierzyli, że jest On oczekiwanym Mesjaszem. Słowa uwielbienia dla przychodzącego Króla nawiązują do epifanii, która miała miejsce w Betlejem, kiedy posłannik z nieba ukazał się pasterzom: „Lecz anioł rzekł do nich: «Nie bójcie się! Oto zwiastuję wam radość wielką (gr euangelizomai), która będzie udziałem całego narodu: dziś (gr. semeron) w mieście Dawida narodził się wam Zbawiciel, którym jest Mesjasz, Pan (gr. Soter hos estin Chrisos Kyrios). A to będzie znakiem dla was: Znajdziecie Niemowlę, owinięte w pieluszki i leżące w żłobie». I nagle przyłączyło się do anioła mnóstwo zastępów niebieskich, które wielbiły Boga słowami: «Chwała Bogu na wysokościach, a na ziemi pokój ludziom Jego upodobania»” (Łk 2, 10-14). Wejście Pana Jezusa do Jerozolimy było wydarzeniem prorockim, w którym objawiła się Jego boska natura (Pan), oraz mesjańska misja (Król), będąca wydarzeniem odkupieńczym (Zbawiciel). To, co dla Żydów otwartych na łaskę Ducha Świętego było realizacją boskich obietnic, dla ich przywódców stanowiło największe bluźnierstwo. Odmowa Jezusa uciszenia rozentuzjazmowanych tłumów, oraz późniejsze nauczanie i oczyszczenie świątyni, były przez nich interpretowane jako próba zburzenia ładu religijnego i społecznego. Jedyną słuszną karą za takie postępowanie była śmierć, dlatego „arcykapłani i uczeni w Piśmie oraz przywódcy ludu czyhali na Jego życie. Tylko nie wiedzieli, co by mogli uczynić, cały lud bowiem słuchał Go z zapartym tchem” (Łk 19, 47). Co więcej, Jezus wcale nie usiłował zachowywać się koncyliacyjnie, czy unikać starć z faryzeuszami i uczonymi w Piśmie. Przeciwnie, nauczał w przypowieściach o „zmianie”, która musi się dokonać, wobec ich niewiary i nieprzejednanej wrogości. Puentując przypowieść o przewrotnych, czy raczej nikczemnych rolnikach, którzy zabili dziedzica, aby bezprawnie posiąść jego dziedzictwo, Jezus, podobnie jak we wcześniej cytowanej przypowieści o minach, stanowczo odciął się od przywódców religijnych, przedstawiając siebie jako głowica węgła, na której zbuduje swój Kościół: „Co więc uczyni z nimi właściciel winnicy? Przyjdzie i wytraci tych rolników, a winnicę da innym». Gdy to usłyszeli, zawołali: «Nie, nigdy!» On zaś spojrzał na nich i rzekł: «Cóż więc znaczy to słowo Pisma: Właśnie ten kamień, który odrzucili budujący, stał się głowicą węgła? Każdy, kto upadnie na ten kamień, rozbije się, a na kogo on spadnie, zmiażdży go». W tej samej godzinie uczeni w Piśmie i arcykapłani chcieli koniecznie dostać Go w swoje ręce, lecz bali się ludu. Zrozumieli bowiem, że przeciwko nim skierował tę przypowieść” (Łk 20, 15-19).

  W zaistniałej sytuacji przywódcy przyjęli jedyną, słuszna – ich zdaniem –  strategię: „Śledzili Go więc i nasłali na Niego szpiegów. Ci udawali pobożnych i mieli podchwycić Go w mowie, aby Go wydać zwierzchności i władzy namiestnika” (Łk 20, 20). Jednak okazali się oni bezradni wobec mądrości Jezusa: „nie mogli podchwycić Go w żadnym słowie wobec ludu. Zmieszani Jego odpowiedzią, zamilkli” (Łk 20, 26). Wówczas spróbowali swoich sił saduceusze, którzy – podobnie, jak pogardzani przez nich faryzeusze, upatrywali z nauce Jezusa źródła buntu wobec ich świątynnej dominacji i niebezpieczeństwa utraty ogromnych dochodów. Jako kasta kapłańska, wywodząca się od Sadoka, mianowanego przez Salomona arcykapłanem świątyni, saduceusze kontrolowali kult świątynny, który był źródłem wielkich bogactw. Z jednej strony zdawali się być niezwykle ortodoksyjni, uznając tylko Pięcioksiąg Mojżesza i odrzucając całą tradycję ustną, w tym wiarę w aniołów, zmartwychwstanie i oczekiwania mesjanistyczne, z drugiej zaś nie przeszkadzało im to opierać się na zamożnych warstwach społeczeństwa, które chętnie poddawało się wpływom hellenistycznym, a następnie współpracowało z rzymskim okupantem.

  To właśnie pytanie dotyczące zmartwychwstania stało się podstawą ich prowokacji. Podobnie jak wcześniejsze, faryzejskie próby zdyskredytowanie Jezusa, zdawało się ono być rodzajem pytań, w których każda odpowiedź jest zła. Faryzeusze usiłowali usidlić Pana, pytając go: „Czy wolno nam płacić podatek Cezarowi, czy nie?” (Łk 20, 22). Opowiadając się za jedną ze stron, Jezus powinien narazić się drugiej: tępiącym wszelkie objawy buntu Rzymianom, lub nienawidzącym ich, jęczącym pod ciężarem podatków rodakom. W obu przypadkach zniszczenie samozwańczego Rabbiego z Nazaretu byłoby dość łatwe. Jak pamiętamy, Pan Jezus przeniósł ten dylemat na wyższy, duchowy poziom, na którym prawdziwa wolność dzieci bożych nie jest zagrożona przez żadną władzę ziemską (por. Mt 17, 26): „Oddajcie więc Cezarowi to, co należy do Cezara, a Bogu to, co należy do Boga” (Łk 20, 25).

  Tym razem saduceusze przedstawili Jezusowi historyjkę, którą być może wymyślili wcześniej, aby wykazywać swoim oponentom absurdalność wiary w zmartwychwstanie, wynikającą rzekomo bezpośrednio ze Słowa Bożego. „Wówczas podeszło do Niego kilku saduceuszów, którzy twierdzą, że nie ma zmartwychwstania, i zagadnęli Go w ten sposób: «Nauczycielu, Mojżesz tak nam przepisał: Jeśli umrze czyjś brat, który miał żonę, a był bezdzietny, niech jego brat weźmie wdowę i niech wzbudzi potomstwo swemu bratu. Otóż było siedmiu braci. Pierwszy wziął żonę i umarł bezdzietnie. Wziął ją drugi, a potem trzeci, i tak wszyscy pomarli, nie zostawiwszy dzieci. W końcu umarła ta kobieta. Przy zmartwychwstaniu więc którego z nich będzie żoną? Wszyscy siedmiu bowiem mieli ją za żonę»” (Łk 20, 27-33). Faryzeusze nawiązywali do polecenia, jakie Pan Bóg wydal Mojżeszowi: „Jeśli bracia będą mieszkać wspólnie i jeden z nich umrze, a nie będzie miał syna, nie wyjdzie żona zmarłego za mąż za kogoś obcego, spoza rodziny, lecz szwagier jej zbliży się do niej, weźmie ją sobie za żonę, dopełniając obowiązku lewiratu. A najstarszemu synowi, którego ona urodzi, nadadzą imię zmarłego brata, by nie zaginęło jego imię w Izraelu” (Pwt 25, 5-6). Potem jednak saduceusze rozwinęli swoje pytanie, nawiązując do  historii Sary, która, jak mówił Tobiasz: „była wydawana już za siedmiu mężów i że oni zmarli w swych komnatach małżeńskich tej nocy, kiedy zbliżali się do niej. Słyszałem także, jak niektórzy mówili, że zabija ich demon” (Tb 6, 14). Saduceusze, dla których księga Tobiasza nie była natchniona i wiążąca, zdawali się na zauważać, że zawiera ona opis zbawczego działania Boga w historii człowieka. Tobiasz junior, postanowił, posłuszny ojcu, wypełnić prawo lewiratu i, mimo grożącego mu, śmiertelnego niebezpieczeństwa, pojąć za żonę Sarę. W tym przedsięwzięciu wspierał go Boży posłaniec, anioł Rafał. Chociaż „egzorcyzm”, jaki miał uwolnić Sarę od demona Asmodeusza, polegał na spaleniu rybich wnętrzności, to istotniejsze były tu modlitwa i ufność w Boże miłosierdzie:   „A gdy już będziesz miał z nią się złączyć, powstańcie najpierw oboje i módlcie się, i proście Pana nieba, aby okazał wam miłosierdzie i ocalił was. Nie bój się, ponieważ od wieków jest ona przeznaczona dla ciebie” (Tb 6, 18).

  W tym sensie nawet śmierć dotychczasowych małżonków Sary była wpisana w opatrznościowy plan Boży, w którym wszelkie stworzenia widzialne i niewidzialne, w tym demony, w wymiarze znanym tylko Bogu, ostatecznie, wbrew swojej woli, wypełniają odwieczne Boże zamierzenia. Zatem ta historia świadczyła o nieskończonej miłości Boga do człowieka; Boga, który uwalnia od cierpienia i śmierci, ponieważ lituje się nad tymi, którzy go błagają o pomoc. Odpowiedzią na doświadczenie zbawienia jest pełne radości i wdzięczności uwielbienie: „Wtedy dziękowali Bogu niebios i mówili: «Bądź uwielbiony, Boże, wszelkim czystym uwielbieniem! Niech Cię wielbią po wszystkie wieki. Bądź uwielbiony, ponieważ mnie ucieszyłeś i nie stało się, jak przypuszczałem. Postąpiłeś z nami według wielkiego Twego miłosierdzia. Bądź uwielbiony, ponieważ się zmiłowałeś nad dwoma jedynakami, okaż im, Panie, miłosierdzie i ocal ich! Pozwól im dokończyć życia w szczęściu i w łasce!». Potem powiedział swoim sługom, aby grób zasypali, zanim nastanie poranek” (Tb 8, 15-18). Raguel, ojciec Sary, polecił zasypać grób, który kazał zawczasu wykopać dla Tobiasza, ponieważ Bóg okazał się silniejszy od demona śmierci. Co istotne, ta łaska była poniekąd nagrodą właśnie za wierność Prawu, jak powiedział Raguel: „Ona jest dana tobie zgodnie z postanowieniem księgi [Prawa] Mojżesza i niebo też postanowiło, abym ci ją dał” (Tb 7, 12). Saduceusze nie dostrzegali teologicznej głębi księgi Tobiasza, skupiając się na pozornym dylemacie czyim mężem będzie kobieta, gdy wszyscy zmartwychwstaną. W tym nadprzyrodzonym wydarzeniu, które odrzucali jako niezgodne z Bożym objawieniem, widzieli oni – podobnie jak faryzeusze, którzy głęboko wierzyli w zmartwychwstanie –  jedynie swoiste „odtworzenie” człowieka ziemskiego i jego relacji społecznych, redukując w ten sposób zmartwychwstanie do wskrzeszenia, podobnego do tego, którego dokonywali prorocy i sam Zbawiciel.

  Podobnie jak faryzeusze, którzy drobiazgowo wypełniali setki nakazów i zakazów, upatrując w nich, niemal na sposób magiczny, czy automatyczny, środka uświęcenia i uzyskania Bożego błogosławieństwa, saduceusze bezrefleksyjnie traktowali Boże objawienie dane nam za pośrednictwem Mojżesza. Pan wytyka im to instrumentalne traktowanie Pięcioksięgu i zamknięcie serc na Ducha Świętego, który działa poprzez Boże słowo: „Jezus im odpowiedział: «Dzieci tego świata żenią się i za mąż wychodzą. Lecz ci, którzy uznani zostaną za godnych udziału w świecie przyszłym i w powstaniu z martwych, ani się żenić nie będą, ani za mąż wychodzić. Już bowiem umrzeć nie mogą, gdyż są równi aniołom i są dziećmi Bożymi, będąc uczestnikami zmartwychwstania. A że umarli zmartwychwstają, to i Mojżesz zaznaczył tam, gdzie jest mowa "O krzaku", gdy Pana nazywa Bogiem Abrahama, Bogiem Izaaka i Bogiem Jakuba. Bóg nie jest [Bogiem] umarłych, lecz żywych; wszyscy bowiem dla Niego żyją» (Łk 20, 34-38). Pan Jezus jednoznacznie rozdziela prawa rządzące życiem doczesnym, od życia „w świecie przyszłym”. To drugie nie jest czymś automatycznie danym, lecz należy „okazać się godnym”, by w nim uczestniczyć. Jest do godność dzieci Bożych, którą otrzymaliśmy w momencie chrztu. Wówczas to zostaliśmy zanurzeni w śmierć Pana, aby być uczestnikami zmartwychwstania: „Czyż nie wiadomo wam, że my wszyscy, którzyśmy otrzymali chrzest zanurzający w Chrystusa Jezusa, zostaliśmy zanurzeni w Jego śmierć? Zatem przez chrzest zanurzający nas w śmierć zostaliśmy razem z Nim pogrzebani po to, abyśmy i my wkroczyli w nowe życie - jak Chrystus powstał z martwych dzięki chwale Ojca. Jeżeli bowiem przez śmierć, podobną do Jego śmierci, zostaliśmy z Nim złączeni w jedno, to tak samo będziemy z Nim złączeni w jedno przez podobne zmartwychwstanie” (Rz 6, 3-5). Św. Paweł uczy nas również, jak mamy postępować, „aby nienaruszony duch wasz, dusza i ciało bez zarzutu zachowały się na przyjście Pana naszego Jezusa Chrystusa” (1 Tes 5, 23): „Niechże więc grzech nie króluje w waszym śmiertelnym ciele, poddając was swoim pożądliwościom. Nie oddawajcie też członków waszych jako broń nieprawości na służbę grzechowi, ale oddajcie się na służbę Bogu jako ci, którzy ze śmierci przeszli do życia, i członki wasze oddajcie jako broń sprawiedliwości na służbę Bogu. Albowiem grzech nie powinien nad wami panować, skoro nie jesteście poddani Prawu, lecz łasce” (Rz 6, 12-14). Jak uczą nas święci, już tu, na ziemi, możemy doświadczać „pierwocin” wiecznej szczęśliwości, jednocząc się coraz bardziej z Chrystusem i pozwalając, tak jak On, prowadzić się Duchowi Świętemu, pozostając całkowicie wiernymi Bogu w radościach i cierpieniach naszej codzienności. Tego zjednoczenia doświadczamy poprzez sakramenty, szczególnie Eucharystię, ponieważ spożywając ciało Pana, pozwalamy Duchowi Świętemu przemieniać się na obraz Zbawiciela.

  Również św. Piotr przypomina nam o powołaniu do życia wiecznego, które jest darem Zmartwychwstałego Pana: „Niech będzie błogosławiony Bóg i Ojciec Pana naszego Jezusa Chrystusa. On w swoim wielkim miłosierdziu przez powstanie z martwych Jezusa Chrystusa na nowo zrodził nas do żywej nadziei: do dziedzictwa niezniszczalnego i niepokalanego, i niewiędnącego, które jest zachowane dla was w niebie. Wy bowiem jesteście przez wiarę strzeżeni mocą Bożą dla zbawienia, gotowego objawić się w czasie ostatecznym. (…) Wy, choć nie widzieliście, miłujecie Go; wy w Niego teraz, choć nie widzicie, przecież wierzycie, a ucieszycie się radością niewymowną i pełną chwały wtedy, gdy osiągniecie cel waszej wiary - zbawienie dusz” (1P 3-4, 8-9). Na czym będzie polegać ten stan doskonałej szczęśliwości sprawiedliwych możemy wnioskować, kontemplując Zmartwychwstanie naszego Pana. Kościół mówi o Zmartwychwstałym Chrystusie, komentując artykuły wiary katolickiej, wyrażone w Składzie Apostolskim: „Jezus Zmartwychwstały nawiązuje z uczniami bezpośredni kontakt przez dotyk i wspólny posiłek. Zaprasza ich w ten sposób do uznania, że nie jest duchem, ale przede wszystkim do stwierdzenia, że zmartwychwstałe ciało, w którym się im ukazuje, jest tym samym ciałem, które zostało umęczone i ukrzyżowane, ponieważ nosi On jeszcze ślady swojej męki. To autentyczne i rzeczywiste ciało posiada jednak równocześnie nowe właściwości ciała uwielbionego: nie sytuuje się ono już w czasie i przestrzeni, ale może uobecnić się na swój sposób, gdzie i kiedy chce, ponieważ Jego człowieczeństwo nie może już być związane z ziemią i należy wyłącznie do Boskiego panowania Ojca (KKK 645). W tym kontekście prowokacja saduceuszy z ich prymitywną kazuistyką okazuje się być całkowicie nieudana. Zarówno dla kobiety, jak również jej siedmiu ziemskich mężów, gdyby doświadczyli zmartwychwstania, byłoby to wydarzenie, które całkowicie wykracza poza wymiar fizyczny i społeczny, ponieważ po zmartwychwstaniu ciała cały zbawiony człowiek będzie uczestniczył w życiu Trójcy Przenajświętszej, zaś jego jedynym celem będzie, podobnie jak ma to miejsce w przypadku aniołów, oddawanie chwały Najwyższemu: „Zmartwychwstanie Chrystusa nie było powrotem do życia ziemskiego, jak to miało miejsce w przypadku wskrzeszeń, których dokonał Jezus przed Paschą: córki Jaira, młodzieńca z Naim, Łazarza. Te fakty były wydarzeniami cudownymi, ale osoby cudownie wskrzeszone mocą Jezusa powróciły do „zwyczajnego" życia ziemskiego. W pewnej chwili znów umrą. Zmartwychwstanie Chrystusa jest istotowo różne. W swoim zmartwychwstałym ciele Jezus przechodzi ze stanu śmierci do innego życia poza czasem i przestrzenią. Ciało Jezusa zostaje w Zmartwychwstaniu napełnione mocą Ducha Świętego; uczestniczy On w Boskim życiu w stanie chwały, tak że św. Paweł może powiedzieć o Chrystusie, że jest „człowiekiem niebieskim"” (KKK 646).

  Warto pamiętać, że Zmartwychwstanie Pana Jezusa, które jest wypełnieniem Bożego planu zbawienia wobec każdego człowieka, dokonało się jako zwieńczenie misterium paschalnego, o czym uczy nas Kościół: „Misterium Paschalne ma dwa aspekty: przez swoją śmierć Chrystus wyzwala nas od grzechu; przez swoje Zmartwychwstanie otwiera nam dostęp do nowego życia. Jest ono przede wszystkim usprawiedliwieniem, które przywraca nam łaskę Bożą, „abyśmy i my wkroczyli w nowe życie - jak Chrystus powstał z martwych" (Rz 6, 4). Polega ono na zwycięstwie nad śmiercią grzechu i na nowym uczestnictwie w łasce. Dokonuje ono przybrania za synów, ponieważ ludzie stają się braćmi Chrystusa, jak sam Jezus nazywał uczniów po Zmartwychwstaniu: „Idźcie i oznajmijcie moim braciom" (Mt 28, 10; J 20, 17). Stają się oni braćmi nie przez naturę, ale przez dar łaski, ponieważ to przybrane synostwo udziela rzeczywistego uczestnictwa w życiu jedynego Syna, który objawił się w pełni w swoim Zmartwychwstaniu” (KKK 654). Jeżeli my również chcemy zmartwychwstać musimy podobnie jak nasz Pan, z ufnością przyjąć wolę Ojca, nawet jeśli jej bezpośrednią konsekwencją byłoby cierpienie. Dziś tej ufności uczy nas Tobiasz, który pokochał Sarę również dlatego, że w tej miłości uwielbił Boga, poddając się jego prawu lewiratu. W odpowiedzi Bóg, który jest Miłością, ocalił go od śmierci i dał mu szczęśliwe życie małżeńskie, będące symbolem oblubieńczego zjednoczenia duszy z Bogiem. Bez miłości Bożej, dla której zyskania warto stracić wszystko, nawet własne życie, wszelka rzeczywistość doczesna i wieczna, w tym zmartwychwstanie, są puste i pozbawione wszelkiej wartości, jak życie zmarłych mężów z saduceuszowej prowokacji, którzy po powrocie do życia musieliby całą wieczność zastanawiać się, czyim mężem jest kobieta, która być może nie chciałaby być ponownie żoną żadnego z nich. Tymczasem każdy chrześcijanin, który poważnie traktuje swoje powołanie do świętości, powinien dążyć to takiego stanu ducha, w którym będzie mógł powiedzieć za św. Pawłem: „Ale to wszystko, co było dla mnie zyskiem, ze względu na Chrystusa uznałem za stratę. I owszem, nawet wszystko uznaję za stratę ze względu na najwyższą wartość poznania Chrystusa Jezusa, Pana mojego. Dla Niego wyzułem się ze wszystkiego i uznaję to za śmieci, bylebym pozyskał Chrystusa” (Flp 3, 7-8). Wówczas będzie on mógł być pewien swojego zmartwychwstania, tą pewnością wiary, która jest owocem autentycznego zjednoczenia z Jezusem: „Zmartwychwstanie Chrystusa - i sam Chrystus Zmartwychwstały - jest zasadą i źródłem naszego przyszłego zmartwychwstania: „Chrystus zmartwychwstał jako pierwszy spośród tych, co pomarli... I jak w Adamie wszyscy umierają, tak też w Chrystusie wszyscy będą ożywieni" (1 Kor 15, 20-22). W oczekiwaniu na to wypełnienie, Chrystus Zmartwychwstały żyje w sercach wiernych. W Nim chrześcijanie „kosztują mocy przyszłego wieku" (Hbr 6, 5), a ich życie zostało wprowadzone przez Chrystusa do wnętrza życia Bożego521, aby „już nie żyli dla siebie, lecz dla Tego, który za nich umarł i zmartwychwstał" (2 Kor 5, 15)” (KKK 655).

  Na zakończenie dyskusji z saduceuszami Pan odwołał się do drogiego im Pięcioksięgu, dla definitywnego odrzucenia ich poglądów na temat zmartwychwstania. Chrystus zacytował księgę Wyjścia: „Powiedział jeszcze Pan: «Jestem Bogiem ojca twego, Bogiem Abrahama, Bogiem Izaaka i Bogiem Jakuba»” (Wj 3, 6). Jezus komentował ten fragment, odwołując się do natury Boga, który: „ nie jest [Bogiem] umarłych, lecz żywych; wszyscy bowiem dla Niego żyją»” (Łk 20, 38). Doskonałym komentarzem do tych słów Zbawiciela są wersety z księgi Mądrości, znane wszystkim bogobojnym Żydom: „Bo śmierci Bóg nie uczynił i nie cieszy się ze zguby żyjących. Stworzył bowiem wszystko po to, aby było, i byty tego świata niosą zdrowie: nie ma w nich śmiercionośnego jadu ani władania Otchłani na tej ziemi. Bo sprawiedliwość nie podlega śmierci. (…) Bo dla nieśmiertelności Bóg stworzył człowieka - uczynił go obrazem swej własnej wieczności. A śmierć weszła na świat przez zawiść diabła i doświadczają jej ci, którzy do niego należą” (Mdr 1, 13-15; 2, 23-24). W pewnym sensie, ten ostatni cytat jest ilustracją tragicznego losu saduceuszów, którzy odrzucając wiarę w życie po śmierci i zmartwychwstanie sprawiedliwych, pozostając głuchymi na nauki proroków i Jezusa, sami niejako stawiali się poza zbawieniem, które Bóg ofiarował swojemu ludowi przez Mojżesza: „Pan mówił: «Dosyć napatrzyłem się na udrękę ludu mego w Egipcie i nasłuchałem się narzekań jego na ciemięzców, znam więc jego uciemiężenie.  Zstąpiłem, aby go wyrwać z ręki Egiptu i wyprowadzić z tej ziemi do ziemi żyznej i przestronnej, do ziemi, która opływa w mleko i miód” (Wj 3, 7-8). Bóg w swoim Miłosierdziu nie ograniczył się do wyprowadzenia swojego ludu z niewoli Egipskiej i oddania im na własność Ziemi Obiecanej, lecz przez Mękę, Śmierć i Zmartwychwstanie swojego Syna nieustannie wyprowadza wszystkich, którzy w Niego uwierzą z niewoli grzechu oraz więzów śmierci i obdarza nas życiem wiecznym w intymnym zjednoczeniu ze sobą samym, gdyż, jak mawiał św. Ireneusz z Lionu: „Chwałą Boga jest człowiek żyjący; życie człowieka jest kontemplowaniem Boga” (Przeciw herezjom, księga 4, 20:7).
                                                            Arek

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jeśli nie chcesz być osobą anonimową odpowiadając na wpis, kliknij na: "Komentarz jako", wybierz "nazwa/adres URL" i wpisz swoje imię. To jest również, taka prośba z naszej strony.