Jesteś potrzebny innym. Kliknij na "Dołącz do grona modlących" i poznaj zasady Modlitwy Wstawienniczej. Przemyśl, zapragnij i odpowiedzialnie podejmij posługę modlitewną. Zapraszamy.

__________________________________________

__________________________________________

28.01.2016

Pan wypełni mój kielich po brzegi. Świadectwo Mariusza cz.1

   Szczęść Boże Wszystkim, którzy będą czytać to świadectwo. Niech Duch Święty kieruje Waszymi myślami, niech da Wam dar skupienia i zrozumienia tego co chciałem przekazać - na chwałę Bożą.

  Mam prawie 42 lata, żonę, dwóch synów. Różnie bywało... Jednak teraz, jak spojrzę na swoje życie, widzę jak Pan Bóg wciąż mi błogosławił. W trudnych chwilach zawsze był obok. Gdzieś podświadomie to czułem ale nie widziałem tego tak wyraźnie jak widzę to teraz. "Teraz" to znaczy od trzech lat.      Nie wiem od czego zacząć swoją opowieść więc zacznę od Znaku Krzyża. Od jakiegoś czasu tak właśnie zaczynam swoje ważne dzieła a to jest dla mnie ważne dzieło. Nawet bardzo ważne.       Nie wiem czy ktokolwiek to przeczyta i weźmie na poważnie moje słowa ale wiem, że jestem to winien mojemu Zbawicielowi. Warto również podjąć taki trud mając tylko cień nadziei, że dzięki temu świadectwu choćby jedna osoba zmieni swój sposób myślenia na taki, który doprowadzi ją do Wiecznej Szczęśliwości. 

  Chciałbym opowiedzieć o tym jak wielką łaską zostałem obdarzony przez Najwyższego.     To łaska przymnożenia wiary, która dała początek wielu innym łaskom jakie po kolei otrzymywałem. Sięgając pamięcią ok. 10-ciu lat wstecz przypominam sobie jak w chwilach jakiegoś kryzysu modliłem się o przymnożenie wiary. Robiłem to w pewnym stopniu jakby automatycznie, wzdychając do Pana Boga ale równocześnie mając nadzieję na poprawę mojej sytuacji. Jak się okazuje, Pan Bóg wtedy uważnie słuchał moich próśb i miał dla mnie swój plan - Boży Plan.
  W tym okresie moja siostra brała systematycznie udział w nocnych czuwaniach na modlitwie         w pierwsze piątki miesiąca. Uczestniczyła w modlitwach uwielbienia oraz modlitwach o uzdrowienie    i uwolnienie. Po każdym takim spotkaniu opowiadała mi o uzdrowieniach jakie się tam dokonywały. Mówiła też o swoim pierwszym takim spotkaniu na którym usłyszała z ust kapłana słowa poznania, które odniosła bezpośrednio do swojej sytuacji życiowej w jakiej obecnie była. Opowiadała jak wówczas słuchając tych słów, ugięły się pod nią nogi i przeszedł po niej dreszcz. Mówiła, że czuła jakby kapłan opowiadał jej życie - nawet wymienił jej imię. 

  Zawsze słuchałem tych opowieści z zaciekawieniem. Postanowiłem również uczestniczyć razem z nią we Mszy Świętej z modlitwą o uzdrowienie i uwolnienie lecz jakoś zawsze to odwlekałem. Ten okres mojego odwlekania trwał około roku. Na początku zawsze mówiłem, że był to rok zmarnowany,     ale teraz myślę sobie, że może tak właśnie miało być. Może wtedy to jeszcze nie był mój czas.  Kiedyś się o tym dowiem - kiedyś wszystko zostanie odkryte. Osoba którą posłużył się Pan Bóg czyli moja siostra, zaproponowała mi kiedyś abym zaczął odmawiać modlitwę przebaczenia i połączył ją         z nowenną do św. Rity. Poszedłem za jej propozycją. Wyraźnie zacząłem zbliżać się do Boga. Podczas odmawiania owej modlitwy przebaczenia siłą rzeczy zacząłem cofać się myślami do lat dziecięcych i przypominać sobie różne sytuacje z mojego życia - głównie sytuacje przykre, bo o takie tu chodzi -  które pomimo upływu lat gdzieś tam głęboko, niejako w podświadomości, niepotrzebnie tkwiły. Trzeba było wypowiedzieć słowa przebaczenia - nawet tam gdzie właściwie nie było prawie żadnej krzywdy. Już wtedy moje serce zaczęło się oczyszczać z tych starych naleciałości z których wielu z nas nawet nie zdaje sobie sprawy, ale które są. Dowiedziałem się a raczej nauczyłem się,    że przebaczyć to nie znaczy zapomnieć. Mówił tak przecież nasz wielki święty - Jan Paweł II. Przebaczenie to nie uczucie lecz akt woli - to jest ta zasadnicza różnica. Dopiero po tym akcie woli   z pomocą Ducha Świętego możemy wyzbyć się złego uczucia które przy tym zawsze towarzyszy.     I do tego należy stale dążyć. Po takim przebaczeniu człowiek staje się jakby lżejszy. Czuje, że odciął od siebie jakiś ciężar. Nie zdajemy sobie sprawy z tego, że nie przebaczając sami sobie szkodzimy. Na pewnym kazaniu słyszałem, że już naukowcy udowodnili, że organizm człowieka który stale żyje  w stanie jakiegoś ciągłego żalu lub nienawiści zaczyna po 6-ciu miesiącach wytwarzać komórki nowotworowe. To naukowe podejście do tego tematu też daje wiele do myślenia. Myślę, że już wtedy - po tych modlitwach - moje serce było lepiej przygotowane na spotkanie z Bogiem. Nadszedł ten dzień. Nie miałem najmniejszego pojęcia o tym, że to dzień mojego powtórnego narodzenia - dosłownie, tak jak pisze w Piśmie Świętym - tylko takie określenie pasuje do tego co się wtedy ze mną stało.

Błogosławiony dzień - 16.01.2013r. Dotknięty Bożą Łaską. W jednej chwili – Tchnieniem Ducha Świętego. Przemiana serca, myśli, sposobu postrzegania wszystkiego wokół oczyma wiary – żywej wiary. To duchowe uzdrowienie miało miejsce w Jarosławiu po Mszy Świętej w trakcie nabożeństwa o uzdrowienie i uwolnienie prowadzonego przez o. Józefa Witko, będącego narzędziem w Rękach Bożych. Często wracam myślami do tamtego dnia. Wiele osób w tej samej chwili doznało spoczynku w Duchu Świętym – to wtedy „narodziłem się na nowo”. Ja sam nie doznałem spoczynku – być może Duch Święty uznał, że wystarczy jak będę naocznym świadkiem tego zjawiska. Widziałem je po raz pierwszy w życiu. Pomimo blisko pięciu godzin trwania na rozważaniach, na adoracji Najświętszego Sakramentu, oraz na modlitwie i uwielbieniu, nie miałem najmniejszej ochoty wychodzić z kościoła, mając równocześnie nieopisany pokój i radość w sercu. Wraz ze swoją siostrą oraz mamą wyszliśmy z kościoła jako jedni z ostatnich uczestników, nie licząc kilkudziesięciu osób, które jeszcze trwały w Spoczynku w różnych miejscach pośrodku świątyni. Doznały Spoczynku      w Duchu Świętym poprzez ręce kapłana – o. Józefa, który na koniec błogosławił z tzw. nałożeniem rąk. Pamiętam jak po dojściu do drzwi wyjściowych kościoła odwróciłem się w kierunku Pana Jezusa w tabernakulum aby przyklęknąć i oddać Mu cześć na pożegnanie. Nie zapomnę widoku jaki się wtedy przede mną rozciągnął. Od chóru aż po same balaski, dziesiątki spoczywających w bezruchu ludzi, ułożonych w różnych kierunkach – starszych, młodszych, kobiet i mężczyzn. Przy samym wyjściu – pamiętam – leżał mężczyzna, ogromny wzrostem i wagą. Aby wyjść ze świątyni trzeba go było obchodzić dookoła sporym łukiem bo tarasował przejście. Na jego twarzy rysował się pokój       i radość. Przy niektórych spoczywających czekały pojedyncze osoby, pewnie towarzysze, znajomi – do czasu aż się „przebudzą”. 

Po wyjściu ze świątyni zakupiłem w przykościelnej księgarni polecaną przez o. Józefa książkę pt. „Egzorcyzmy i opętania – 28 prawdziwych historii”. Kupiłem ją raczej z myślą o koledze, który jak mi się wydawało powinien był ją przeczytać. Po powrocie do domu zacząłem ją sam czytać, choć było już dość późno, bo po 22.00. Skończyłem przed godziną 24.00. i ułożyłem się do snu. Jednak zasnąć od razu nie mogłem. Łzy szczęścia a zarazem wdzięczności zaczęły spływać jedna po drugiej. Pierwszy raz płakałem ze szczęścia i pierwszy raz tak obficie. Nie wiem kiedy usnąłem. O godz. 4:45 obudził mnie budzik do pracy. Otworzyłem oczy i TO dalej trwało. Byłem nadal innym człowiekiem.    I ten wielki pokój w moim sercu który otrzymałem. Nie da się tego opisać. Poczułem się nie tylko jak ktoś wyjątkowy ale jak ktoś równocześnie silniejszy. Wszelkie trudne jak mi się wcześniej wydawało sprawy nagle zeszły na plan dalszy. Mój krzyż który niosłem – bo każdy go ma – stał się nagle śmiesznie lekki, to znaczy ciągle był ale mnie przybyło nagle tyle sił, że przestałem czuć jego ciężar  w tak dużym stopniu jak dotychczas. Zacząłem go postrzegać z zupełnie innej strony – z tej właściwej strony, nie zakłamanej, prawdziwej. Co innego zaczęło być dla mnie ważniejsze. Jakbym zaczął żyć  w innym świecie. Jednym słowem moje priorytety uległy gruntownemu przeformowaniu. Zacząłem sobie równocześnie zadawać pytanie: „Dlaczego właśnie mnie to spotkało?” – takie przymnożenie wiary. Wtedy to właśnie zacząłem sięgać pamięcią do czasów kiedy modliłem się do Pana Boga właśnie o przymnożenie wiary. Nic innego nie przychodziło mi do głowy – czym sobie mogłem zasłużyć u Pana Boga na taką łaskę. Nadal nie wiem – tylko wciąż dziękuję. To nie jedyny objaw tego „Świętego Dotknięcia”. Pamiętam moją pierwszą Mszę Świętą po tym zdarzeniu. To była zupełnie inna Msza Święta. Przeżywałem Ją całym sobą. Byłem zatopiony myślami w każdym słowie, w każdym geście kapłana. Nadal tak jest. Pamiętam, ze kilka dni po tym zdarzeniu świętowałem z rodziną      w szerszym gronie swoje imieniny i tak się zdarzyło, że musiałem nawiązać do tego co mnie spotkało – chciałem dać świadectwo. Uważnie słuchano tego co mówiłem, jednak nie wszyscy dali temu wiarę. Zauważyłem na twarzach niektórych, że raczej uznano mnie za kogoś „lekko nawiedzonego” – oczywiście w złym tego słowa znaczeniu. W późniejszym okresie zachęcałem innych aby zaczęli uczestniczyć w Mszach Św. z modlitwą o uzdrowienie i uwolnienie z myślą i zarazem pewnością,    że spotka ich to samo co mnie. Nic bardziej błędnego – myliłem się w tej swojej początkowej „euforii”. Nie działało to automatycznie – i nigdy tak nie będzie działać. Wszystko zależy od wielu czynników (czystości serca, wiary, otwarcia się na łaskę Ducha Świętego) a na końcu decyduje nasz Dobry Bóg. On wie najlepiej kto i kiedy powinien otrzymać daną łaskę od Niego. 
W tym okresie zacząłem również dosłownie łaknąć wiedzy na temat mojej wiary. Zacząłem dużo czytać. Czytać te pozycje książkowe które rekomendował o. Józef. W pewnym momencie       a właściwie po ok. dwóch latach od mojego „narodzenia się na nowo” zorientowałem się, że mam tych książek już ponad 50 szt. Wcześniej uważałem się raczej za dość obeznanego w dziedzinie swojej wiary, jednak po wgłębieniu się w lekturę, mogłem stwierdzić niezbicie, że moja wiedza była znikoma. Z przykrością muszę stwierdzić, że większość ludzi z którymi się spotykam posiadają ją również      w stopniu znikomym. Zapragnąłem bardzo przekazywać innym to czego sam się nauczyłem, przeczytałem, jednak moje ziarna w większości nie padały na urodzajną glebę. Spotykałem się często z niezrozumieniem, niepoważnym traktowaniem, czasem odrzuceniem. Ale zdarzyły się również osoby które po usłyszeniu mojego świadectwa przemieniały stopniowo swoje życie. Warto żyć dla takich chwil. Są też i takie osoby, które jeszcze stoją na rozdrożu, które trudno przekonać do Pana Boga i takie, które wręcz odgradzają się od Niego – te przypadki najbardziej bolą. Bolą zwłaszcza wtedy gdy dotyczą kogoś kto jest nam szczególnie bliski. Nasuwa się wtedy wiele pytań – czy to dlatego że za mało się modlimy za daną osobę, czy może jeszcze nie nadszedł czas dla niej. Jedynie Pan Bóg tylko wie i powtórzę, że kiedyś się tego dowiemy i my - kiedyś wszystko zostanie odkryte. Jednak dla niektórych będzie niestety za późno. Czasem łapię się na tym, że może zbyt nachalnie zaczynam przekonywać do swoich racji. W tej materii jednak nie wolno robić nic na siłę. Pan Bóg nie chce takiej postawy z naszej strony. Jedyne co możemy zrobić to dawać świadectwo modlić się       i pościć w intencji nawrócenia tych osób. Pewnego razu – idąc bezpośrednio za radą      o. Józefa – zacząłem się modlić szczerze za swoich nieprzyjaciół, szczególnie za jednego. Pan Bóg mi to niespodziewanie wynagrodził. Trochę to trwało, bo ok. dwóch lat, ale za przyczyną tego człowieka znacznie wzrosła moja pensja w obecnej pracy. Nie prosiłem o to, nie odpłacałem również temu człowiekowi tym samym czym on mnie wcześniej raczył. Nie planowałem tego – Pan Bóg tak to zaplanował dla mnie. 

Jeszcze w tym samym roku przewinęła się przez moje ręce książka o św. Brygidzie Szwedzkiej, której całe życie wypełnione było objawieniami. Wizjonerka, spotykając się z Panem Jezusem, Maryją i wieloma świętymi, niestrudzenie przekazywała orędzie o Bożym Miłosierdziu. Spisała ona tzw. Tajemnicę Szczęścia. Kościół nie potwierdził jedynie 15-tu obietnic przypisanych do owych modlitw ze względu na niezbyt precyzyjne i niejasne sformułowania opisane przez św. Brygidę, jednak gorąco zachęca do jej odmawiania. Modlitwę tą rozważa się przez cały rok. Zajmuje to od 20 do 30 minut dziennie. Można to robić z przerwami. Bez dłuższego namysłu podjąłem się tego         i wytrwałem do końca. Muszę powiedzieć, że był to rok wyjątkowy – rok kontemplacji Boga i Jego tajemnic. Rok rozważań Męki naszego Zbawiciela. Nigdy wcześniej nie pomyślał bym o takim „wyrzeczeniu”. Przypominam jednak, że ono nie wzięło się ot tak. To Łaska od Boga. Muszę również dodać, że Pan Bóg już na początku mojego postanowienia pomógł mi „technicznie” - specjalnie wygospodarował dla mnie czas na jej odmawianie. Może to śmieszne, ale przyspieszył mi na rozkładzie jazdy godzinę odjazdu autobusu. Po przyjeździe do pracy o dokładnie 20 minut wcześniej mogłem bez w ciszy i spokoju zatopić się w modlitwie. Dopiero po jakimś czasie dotarło to do mnie. Teraz baczniej zwracam uwagę na takie „znaki” od Pana Boga. Zauważyłem też, że wokół mnie zdarzają się nawrócenia ludzi którzy żyli raczej z dala od Bożych praw. Być może stało się to za pośrednictwem św. Brygidy - tej odprawionej tajemnicy. Były tam wszakże obietnice nawróceń. Może dzieje się tak z innego powodu, ale nawrócenia są faktem. 

 W moim życiu w roku 2012 miało miejsce jeszcze jedno zdarzenie które odczytuje jako odpowiedź Pana Boga na moje modlitwy. W owym czasie najbardziej sporna sprawą w moim małżeństwie były sprawy finansowe. Zawsze miałem tendencję do oszczędzania zarobionych pieniędzy – może nawet do nadmiernego oszczędzania. Moja żona natomiast zupełnie odwrotnie. Zbyt często dochodziło do nieporozumień pomiędzy nami w tych sprawach. Pewnego dnia „dziwnym zrządzeniem losu” ktoś włamał się na pocztę mojej żony oraz na jej konto Allegro. Przejął nad tym wszystkim kontrolę, kupując sporą ilość zegarków Rolex na kwotę kilkunastu tysięcy zł. Moja żona zorientowała się w czym rzecz po kilku godzinach od włamania kiedy to rozdzwoniły się telefony od zdenerwowanych sprzedawców, którzy domagali się zapłaty za zakupiony towar lub przynajmniej wyjaśnień z przeprowadzonych transakcji. Zrobiło się ogromne zamieszanie i bardzo nerwowa atmosfera. Niektórzy sprzedawcy niedowierzali, że padliśmy ofiarą oszustwa i że sprawa jest już zgłoszona na Policję a Allegro powiadomione. Wynikiem tego zajścia było to, że moja żona za moją namową przekazała pod moją pieczę władanie naszymi finansami. Nieporozumienia gwałtownie się zmniejszyły od tego czasu. Włamywacz nie został odnaleziony ale i my nie ponieśliśmy jakichś większych strat finansowych – jedynie koszty rozmów telefonicznych ze sprzedawcami oraz cała nerwówka. Tak działa tylko Pan Bóg. Ze zła wyprowadził wielkie dobro. Pokłosiem tego była również zmiana mojej postawy do oszczędzania pieniędzy. Wyraźnie się zmniejszyło, zacząłem być bardziej „rozrzutny”. Od tamtego czasu składam większe ofiary nie tylko na tacę ale i na inne cele natury charytatywnej lub sakralnej. Słyszałem kiedyś świadectwo pewnej pani która miała zawsze problemy finansowe które znikły w momencie jak zaufała Bogu i zaczęła oddawać mu dziesięcinę z tego co miała. Do dziesięciny mi jeszcze daleko ale z roku na rok jest coraz lepiej. Zauważyłem, że gdy nie poskąpię jakiemuś dziełu to Pan Bóg zwraca mi to z nawiązką. Od jakiegoś czasu wybrałem pewną formę składania ofiary pieniężnej, która jest dla mnie jakby połączeniem przyjemnego z pożytecznym – otóż systematycznie zamawiam w różnych miejscach Polski Msze Święte Wieczyste za różne osoby, począwszy od siebie i swojej rodziny a skończywszy na osobach zupełnie nie spokrewnionych ze mną lub wręcz obcych. Zachęcam do tego wszystkich czytających to świadectwo – w internecie jest wykaz miejsc w których są sprawowane Msze Święte Wieczyste. W przeważającej większości robi się to bardzo łatwo przez elektroniczny formularz przesyłając ofiarę na ten cel ofiarę pieniężną od 20 zł. wzwyż. od osoby którą chcemy wpisać do udziału we Mszach Świętych Wieczystych. To wielka pomoc za życia dla takiej osoby i po jej śmierci – dopóki istnieć będzie dany zakon odprawiający takie Msze Święte.
 Cdn.
                                                 Mariusz B.

18 komentarzy:

  1. + Witaj Mariuszu ;) z zapartym tchem trwałam na lekturze pierwszej części Twojego Świadectwa o życiu z Bogiem. Zanim będzie ciąg dalszy całym sercem dziękuję Ci Mariuszu, że dzielisz się swoją wiarą i jej przeżywaniem, dziękuję Panu Bogu, że Cię natchnął, napełnił odwagą i serdecznością oraz dał właściwe słowa. Chwała Panu i dziękczynienie za Ciebie i dar dzielenia :) niech wszystko co dajesz ludziom owocuje Bożą Mocą. Chwała Ojcu i Synowi i Duchowi Świętemu...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Elu za wszelkie ciepłe słowo w moim kierunku - choć nie ma tu żadnej mojej zasługi. Tak sobie czasem myślę, że chciałbym aby na moim nagrobku napisano kiedyś: "Wszystko Panie było i jest Twoje - tylko grzechy były moje...". Cieszę się, że napisałaś - poczułem jeszcze bardziej że warto, choć rozpędzałem się 3 lata.
      Życzę Ci Błogosławieństwa Bożego i osiągnięcia Szczęścia Wiecznego. Z Panem Bogiem - Chwała Panu:)

      Usuń
  2. Dzisiaj rano w Tv Trwam w Betlejem Skaldów usłyszałem, znane zresztą i z podobnego w wymowie powiedzenia, słowa: Chcesz mieć radość w sercu, to dawaj siebie. Wielu chce prezenty, prezenty, prezenty... Ale na ile starcza radość z nich? Dzięki Mariusz, że dałeś siebie bardzo. Chwała Tobie Panie Boże. Proszę prowadź Mariusza, Jego Bliskich i Błogosław wszelkim Jego poczynaniom.
    Sławek

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pięknie powiedziałeś Sławku. A ja kiedyś słyszałem, że: "Tyle jesteś wart ile dajesz z siebie drugiemu człowiekowi". Niech i Tobie i Twojej Rodzinie Pan Bóg
      błogosławi obficie - przez całe Wasze długie życie:) Z Panem Bogiem.

      Usuń
  3. Piekne świadectwo! Przeżyłam podobne nawrócenie. Chwała Panu!

    OdpowiedzUsuń
  4. Piękne świadectwo, oby Wszyscy doznali takiej przemiany i odnaleźli w życiu prawdziwego Boga.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I ja bym tego pragnął by wszyscy tego doznali. A Bób jest tak blisko, na wyciągnięcie ręki - tylko że jest tak wiele rzeczy które nam Jego przesłaniają. Mogą to być nie tylko pieniądze czy sława albo pycha, ale nawet ktoś kogo kochamy. Trzeba się modlić o to by Pan Bóg zdjął wszelkie bielmo z naszych oczu, byśmy widzieli czysto - by nic nam Go nie przysłaniało. Chwała Panu.

      Usuń
  5. Dziękuję Ci Mariuszu za Twoje cudowne świadectwo, wlałeś w me serce wiele radości :):):) czytając Ciebie, jakbym siebie czytała, swoje myśli i siebie widziała :) czekam na ciąg dalszy.
    Mariuszu, niech Bóg obdarza Ciebie i Twoich Bliskich, hojnością swych darów i błogosławieństwem.
    Chwała Panu Miłosiernemu za naszego Mariusza!

    OdpowiedzUsuń
  6. Bardzo się cieszę, że Pan Bóg tak się mną posłużył i przez to Ty Elu zostałaś pokrzepiona radością. Działa to też i w drugą stronę - i ja się weselę i umacniam. Dziękuję za Twój komentarz.
    Niech Pan Bóg Ci błogosławi i na długie lata w dobrym zdrowiu pozostawi. Chwała Panu Miłosiernemu za naszą Elę!

    OdpowiedzUsuń
  7. Kochany Boże ,dziękuję ,że posłużyłeś się Twoimi Dziećmi ,m.in.Mariuszem,Jego siostrą ...Inicjatywą Modlitwy Wstawienniczej...
    Ty Wiesz ,że takie świadectwa umacniają innych ,najbardziej potrzebne są tym osłabionym duchowo
    Kochany Tato,umacniaj nas w wierze,dotykaj oczu duszy ,byśmy przejrzeli...dotykaj naszych uszu,abyśmy usłyszeli,dotknij naszych ust i rąk ,byśmy przemówili...tym,co Chcesz i jak Ty chcesz...
    ZAWSZE WOLA TWOJA PANIE
    BĄDŹ UWIELBIONY W KAŻDYM TWOIM DZIECKU- moich Siostrach i Braciach + ❤����

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja mogę powiedzieć tylko "A M E N"

      Mariusz.

      Usuń
  8. Dziękuję za te świadectwo. Jest moc w tych doznaniach to jest prawda Bóg działa, jesteśmy dalej ludźmi i cały czas mamy różne odczucia i troski które nam stają naprzeciw. To są często trudy które przeszkadzają lub pomagają nam. Miałem podobne zdaźenia w moim życiu i to mnie zmieniło.Bogu dzięki za wszystko dobro.pozdrawiam. Ale to musi człowiek sam chcieć i wyjść naprzeciw Boźym planom.

    OdpowiedzUsuń
  9. Dziękuję jeszcze raz za Twoje świadectwo. Jak pisałem wcześniej mam podobne przeźycie i jest to nie do zapomnienia. Źyczę zdrówka i wielu łask Boźych. Teź spoczynek w duchu świętym to niesamowite. I inne dziwne rzeczy, ale dobre. Bogu dziękuję za wszystko. Chociaż trudności teź nie znikają.
    Kazimierz.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kazimierzu - i ja Ci dziękuję. Spoczynku w Duchu Św. nigdy nie miałem. Widocznie Duch Św. tak postanowił i wierze że to jest dla mnie najlepsze. Trudności będą zawsze. Myślę że powinieneś opisać swoje przeżycia mimo Twoich trudności w ich napisaniu. Umocnią innych a kto wie - może zawrócą nie jedną osobę z drogi do otchłani. Pomyśl o tym. Miałbyś wielką zasługę u Boga. Zauważ też że trudności się piętrzą zwłaszcza wtedy gdy chcemy zrobić coś dobrego. Pierwszym symptomem jest przeważnie lęk, później inne, nawet fizyczne przeszkody. Pozdrawiam Cię. Niech Pan Ci błogosławi.
      Mariusz

      Usuń
  10. Pięknie napisane.
    Dziękuję za to, że się z nami Podzieliłeś.
    Pozdrawiam
    Bożenka Pz

    OdpowiedzUsuń
  11. Dziękuję Ci Bożenko i również pozdrawiam.
    Błogosławionej nocy.

    Mariusz.

    OdpowiedzUsuń
  12. Wspaniałe świadectwo...dziękuję...z Panem Bogiem

    OdpowiedzUsuń

Jeśli nie chcesz być osobą anonimową odpowiadając na wpis, kliknij na: "Komentarz jako", wybierz "nazwa/adres URL" i wpisz swoje imię. To jest również, taka prośba z naszej strony.